Na tropie kwitnących migdałowców (02.2016)
A gdyby tak pomigdalić się na szlaku?
Luty to jeszcze nie wiosna, nawet na Wyspach Kanaryjskich. Co nie znaczy, że nic nie kwitnie. Kwitną choćby migdałowce, i to wyłącznie w lutym! Postanowiliśmy sprawę bliżej zbadać. W tym celu zeszliśmy z tzw. buta szlak ze wspominanego już w poprzednich odcinkach Santiago del Teide do Arguayo, noszący numer TF 60, ale nazywany też Ruta del Almendro en Flor, czyli właśnie szlakiem kwitnących migdałowców.
My akurat szliśmy w przeciwnym do domyślnego kierunku, tj. z Arguayo do Santiago, ale w niczym to nie umniejszyło doznań, wręcz przeciwnie. Wcześniej w biurze informacji turystycznej w Puerto Santiago zaopatrzyliśmy się w mapę z prawdziwego zdarzenia (prawdopodobnie najlepiej wydane 1€ tego wyjazdu) i autobusem (jeden kurs na dobę) dojechaliśmy do Arguayo. Można też powiedzieć, że wjechaliśmy, bo z poziomu morza to ponad 800 m w górę.
Podstawowe parametry
Do przejścia jest ok. 9 km. Przewyższeń zbyt dużych nie ma: najpierw nieco ponad 400 m w górę, potem mniej więcej tyle samo w dół. Kiedyś być może zamieszczę ślad na mapie, teraz Czytelnik musi się zadowolić pinezkami z wybranymi punktami orientacyjnymi:
A po drodze…
…mnóstwo kwitnących migdałowców, oczywiście. Co jeszcze? Dużo lawy, niemało sosen kanaryjskich. Do początków ubiegłego stulecia miejscowi pozyskiwali z nich żywicę (można sobie objerzeć takie wyeksploatowane egzemplarze). Bliżej Santiago jest też coś w rodzaju sadów, a nawet winnic – choć tylko wprawne oko jest w stanie odróżnić rośliny uprawiane od rosnących dziko, całość wygląda raczej jak nieużytki.
Trasa okrąża wulkan zwany Montaña Bilma. Odwiedza się dwa obszary chronione: Parque Natural Corona Forestal (szlak wiedzie jego skrajem) i Reserva Natural Especial de Chinyero (ten z kolei przecinamy, jak to się mówi, dadurch). Chinyero to ten wuklan od najświeższego wybuchu na Teneryfie. W listopadzie 1909 r. przez 9 dni wypluwał z siebie lawę. I ta lawa tak sobie ciekła po zboczach, a mieszkańcy doliny Santiago przyglądali się z niepokojem, i tak się zastanawiali: zaleje miasteczko, czy nie zaleje. Pomogła pielgrzymka ze świętym obrazem. Lawa zatrzymała się 20 metrów od pielgrzymów i miasteczko zostało uratowane. Dziś na tym miejscu stoi kaplica.