Sensō-ji, Asakusa (01.2020)
Tokijska dzielnica Asakusa (po japońsku napisalibyśmy: 浅草) najbardziej znana jest za sprawą buddyjskiego (zasadniczo) kompleksu świątynnego skupionego wokół Sensō-ji, najstarszej i jednej z najważniejszych świątyń Tokio. Niektórzy twierdzą również, że to najczęściej odwiedzane miejsce kultu na świecie, choć podejrzewam, że większość z 30 milionów ludzi, którzy co roku tu trafiają, to turyści, nie pielgrzymi.
Piszę o kompleksie i zasadniczo buddyjskim, bo oprócz Sensō-ji jest też m.in. okazała, pięciopiętrowa pagoda, świątynia szintoistyczna i dwie potężne bramy, każda z olbrzymim lampionem i ustawionymi po bokach groźnymi gigantami, zewnętrzna zwana Kaminarimon (Bramą Grzmotów), a wewnętrzna Hōzōmon (Bramą Skarbca). Między bramami znajduje się coś w rodzaju pasażu handlowego, głównie z jedzeniem i pamiątkami, w tym sztuką ludową, nadajacego całości niepowtarzalny klimat. Do świątyni Sensō-ji przylega też niewielki park usiany małymi kapliczkami, pomnikami i tablicami pamiątkowymi.
Większość, jeśli wręcz nie całość kompleksu świątynnego została zniszczona w czasie wojny i pieczołowicie odbudowana po wojnie, co na kim jak na kim, ale na warszawiakach akurat specjalnego wrażenia nie robi.
Moją uwagę zwróciła (nie po raz pierwszy w Japonii, zresztą) stosunkowo duża liczba ludzi, głównie młodych, ubranych w tradycyjne stroje (trudno powiedzieć, czy to przez wzgląd na miejsce kultu, czy tylko na potrzeby pamiątkowych zdjęć).
Dodatkową atrakcją były licznie zgromadzone wycieczki z ChRL-u, korzystające z przerwy świątecznej związanej z chińskim Nowym Rokiem. Ich uczestnicy wyglądali generalnie na zdrowych i nie mających bliskich kontaktów ze zwierzętami, ale w takich sprawach pewności nigdy nie ma.
Redakcja ekskursja.pl dotarła do Asukusy pewnego pochmurnego styczniowego popołudnia, stąd naturalne światło było skąpe, po jakimś czasie zaczęło go jednak uzupełniać oświetlenie sztuczne. Zmierzchu nie doczekaliśmy, więc doświadczenie Asakusa by night nie stało się naszym udziałem.
Na dzielnię dojechać można metrem (Asakusa to nazwa ostatniej stacji linii Ginza), a jeśli ktoś chwilowo nie może, ewentualnie najpierw chciałby się przekonać, czy aby na pewno warto, zapraszam na spacer wirtualny.