Bled czyli wizytówka (06.2017)
Bled to miejscowość turystyczna w północno-zachodniej Słowenii. Na miano wizytówki tego kraju zasługuje ze względu na nadzwyczaj widowiskowe położenie: nad malowniczym jeziorem (Bledzkim), pośród gór (Alp Julijskich). A to nie wszystko, bo jest jeszcze zamek i wyspa.
Zamek jest jednym z najstarszych w Słowenii, pierwsze wzmianki o nim pochodzą z początków XI wieku. Góruje nad jeziorem ze skalistego wzgórza, no i oczywiście dostarcza rozległych widoków na okolicę bliższą i dalszą – region zwany po naszemu Górną Krainą, który w miejscowej nomenklaturze nosi nazwę Gorenjska.
Wyspa jest atrakcją samą w sobie, przewoźnicy wożą na nią łodziami wiosłowymi i elektrycznymi, a jak ktoś lubi – może również dowiosłować własnoręcznie. Na miejscu jest zabytkowy kościółek, dzwonnica (a w zasadzie – wieża zegarowa) i budynek mieszczący w sobie niewielkie muzeum i restaurację. Z jej powstaniem (wyspy, nie restauracji) wiąże się pewna legenda – na miescu jeziora były kiedyś podobno łąki, na których wypasano kozy. Dobry Bóg zwracał po wielokroć pasterzom uwagę, aby wybudowali ogrodzenie wokół jego przybytku, jako że nie godzi się, aby rogacizna kalała go swoją rogatą obecnością. Niestety, nie przynosiło to skutku. Pan stracił wreszcie cierpliwość, łąki zalał, tworząc naturalne ogrodzenie dla swojej świątyni.
Jak to rzeczywiście było z tymi łąkami – nie wiem. Niewątpliwie jezioro Bledzkie zwraca uwagę swoim kolorem – zasadniczo niebieskim, a przy brzegu (zwłaszcza wyspy) – takim pośrednim między błękitem a turkusem, co wskazywałoby na wapienne podłoże.
Nad jeziorem można się nieco polansować (jest deptak, trochę drogich hoteli i pensjonatów, jest też kasyno), można pouprawiać sporty wodne (są kąpieliska i wypożyczalnie sprzętu pływającego). Jezioro nie jest ogromne, jeżeli czasu staje – zachęcam do obejścia go wokoło.
Z każdego miejsca tak zamek, wyspa, jak i okalające góry wyglądają nieco inaczej, nieco inne dominują też formy spędzania wolnego czasu.
Zdjęć trochę jest, za to nie będę już Państwa (i siebie) męczył przydługimi opisami. Niech obrazy mówią same za siebie.