Co z tą wiosną – na Bemowie widziano jemiołę (04.2015)
Był rok 2015. Wiosenna pogoda przyszła podręcznikowo 21 marca, ale zaledwie na krótką chwilkę. Potem powróciło surowe przedwiośnie niczym z Żeromskiego, po drodze była Wielkanoc z towarzyszeniem nielicznych wprawdzie, ale jednak opadów śniegu i na kolejną odsłonę ciepłej i słonecznej pogody trzeba było czekać równo trzy tygodnie. W tym czasie przyroda poczyniła pewne postępy, ale jeszcze dość nieśmiałe: tu listkami pokrył się krzaczek, tam zakwitły forsycje.
Ale ja nie o tym. Ja o jemiole. Osobom mniej zorientowanym przyrodniczo kojarzy się jemioła zapewne z tradycyjnym całowaniem pod roślinną dekoracją świąteczną na amerykańskich filmach o tematyce bożonarodzeniowej. A w naturze to taki w zasadzie pasożyt, czerpiący życiodajne soki z drzew, w których konarach żeruje. I proszę: drzewa jeszcze gołe, a jemioła już kwitnie. Wiadomo, najpierw wyżywić się musi nadbudowa, dopiero potem baza. Ten akurat egzemplarz (a właściwie egzemplarze) można było zaobserwować przy mostku w okolicach Fortu Bema. A jak Fort Bema, to oczywiście warszawskie Bemowo.
Swoją drogą ciekawe, czy w ślad za jemiołami pojawią się też jemiołuszki.