Ćwiczenie rysunkowe kamieniczki nad kanałem, którego efekt zamieściłem jako obrazek wyróżniający tego wpisu, skłoniło mnie do sięgnięcia do folderu ze zdjęciami z maja 2011 roku, kiedy to w ramach wyjazdu na rowery do Holandii jeden dzień poświęciliśmy na pieszą wycieczkę po Amsterdamie. 18 maja 2011
Tym razem będzie o… rowerach
O infrastrukturze rowerowej Holandii dużo by można pisać, a jeszcze więcej o tym, jak ten środek transportu jest wrośnięty w życie codzienne mieszkańców tego kraju. U nas np. w Warszawie, do dziś, pomimo znaczącego wzrostu ilości ścieżek rowerowych, jesteśmy jeszcze daleko daleko za takim Amsterdamem. Ja nie narzekam, cieszy mnie każdy nowy metr ścieżki dla cyklistów, który przybywa u nas, czy gdziekolwiek.
Jakoś nie udało mi się do tej pory trafić na przekonującą informację, skąd ten boom na rowery w Danii i krajach Beneluxu. Wiadomo, że utrzymuje się to dzięki odpowiednim regulacjom w kodeksie ruchu drogowego faworyzującym rowerzystów, nieustannym inwestycjom w infrastrukturę i korzystnemu ukształtowaniu terenu (jest tam po prostu płasko). Ciekawe jak to się zaczęło? Co prawda czytałem, że stało się to w latach 70-tych XX w. w czasie wielkiego kryzysu naftowego. Wszyscy musieli się przesiąść na środek transportu, który paliwa nie zużywa i tak już zostało. Brzmi prawdopodobnie, ale czy to cała prawda?
Niezależnie od tego jak, niezależnie od tego kiedy, nie da się ukryć, że Amsterdam to miasto rowerów (i kanałów i muzeów też, ma się rozumieć).
Grzegorz Sabak
Zawsze chciał dużo podróżować i pojawienie się Google StreetView tego nie zmieniło.
Odważnie wspiera tezę, że im większy i cięższy aparat, tym lepsze produkuje zdjęcia.
Zawsze chętnie rusza w podróż na Route 66 - niezależnie od tego czy akurat biegnie ona przez pustynie Arizony, paryskie bruki czy węgierską pusztę.