Kissamos/Kastelli czyli witamy na Krecie (05.2006)
W rozpoczynanym właśnie cyklu reportaży przenosimy się na Kretę – największą grecką wyspę i, jak nas zapewnianio, miesce pod wieloma względami wyjątkowe – bo i cywilizacja najstarsza w Europie się tu rozwijała, i co druga niemal roślina była endemiczna, no i w ogóle. Był to mój pierwszy (dłuższy) pobyt nad Morzem Śródziemnym, więc wiele rzeczy rzeczywiście było dla mnie nowością, począwszy od gumowych rurek z wodą na polach, bez których wszystko, co tam uprawiają, wyschłoby na pieprz.
Spragnieni wytchnienia i odrobiny „prawdziwej” Krety, ulokowaliśmy się nie w środkowej, turystycznej części północnego wybrzeża wyspy, lecz na zachodzie, niejako na uboczu, w miejscowości o podwójnej nazwie. Jedna – Kissamos – jest lokalna, druga – Kastelli – stanowi pamiątkę po weneckim rozdziale historii Krety.
Był wyjątkowo gorący maj. My byliśmy gotowi na spotkanie z Kretą, a Kreta była gotowa na nas.