Jesli mamy kilka chwil, warto pchnąć się do Ksamil (08.2017)
Plaże Sarandy mają swoje zalety, ale jeżeli rzeczywiście chcemy zaznać uczucia obcowania z rajem (turystycznym, rzecz jasna), trzeba koniecznie pojechać kilkanaście kilometrów na południe, na półwysep Ksamil. Polecam szczególnie autobus relacji Saranda-Ksamil-Butrinti, odjeżdża co godzinę z okolic portu, zbiera po drodze wszystkich chętnych z Sarandy i pozwala się zintegrować tak z lokalną ludnością, jak i ze społecznością międzynarodową.
Jak już dotrzemy, w pobliżu mamy park narodowy i grecką granicę, a w samym Ksamil piękne piaszczyste plaże, gęsto oblepione parasolami i zażywającymi w ich (pół)cieniu relaksu amatorami słońca i wody. Bielusieńki piasek jest podobno co sezon dowożony ciężarówkami, niemniej wygląda w Ksamil jak najbardziej na swoim miejscu.
Ciekawsze niż plaże jest wybrzeże – stosunkowo płytkie, wszędzie widać dno, co nie znaczy jednak, że wszędzie można przejść, nie tracąc z tymże dnem bezpośredniego kontaktu. Jeśli chce się wychodzić głębiej w morze, zalecane jest obuwie ochronne, a to za sprawą jeżowców, które nie lubią, jak się je depcze. Lepszym pomysłem niż chodzenie, nie tylko z tego względu, jest pływanie, szczególnie w masce. Wtedy jeżowce można sobie pooglądać, jak również ławice ryb większych i mniejszych, podwodne skały, kamulce no i w ogóle, cały ten podwodny świat.
A jak już płynąć, to na wyspę skarbów. Urocze wysepki u wybrzeży Ksamil są, jeśli się nie mylę, cztery, z czego przynajmniej do dwóch można spokojnie dopłynąć wpław, nie będąc wyczynowcem, w tym do jednej w ramach tego samego kąpieliska, czyli ani razu nie wypływając za boje. Wysepki nie są bezludne, przynajmniej za dnia, bo i tam niektórzy plażują. Niemniej wrażenie przygody jest.
W życiu, jak wiadomo, piękne są tylko chwile. Bez wątpienia do tych pięknych należą chwile spędzone w Ksamil.