W październiku nawet w słonecznej Hiszpanii nie zawsze świeci słońce. Ale gdy nie świeci, żadną miarą się nie łamiemy, przeciwnie, oddech od skwaru wykorzystujemy na piesze wędrówki. Ot choćby, bawiąc w Cullerze, nad jezioro na drugim (tj. południowym) brzegu uchodzącej do morza rzeki Júcar czy też, jak zwykli mawiać walencjanie, Xúquer.
Estany to nazwa własna czegoś, co na pierwszy rzut oka wygląda na kolejną wpadającą do Morza Śródziemnego rzekę, choć po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że nie jest rzeką ze względu na stojącą wodę (aguas estancadas to po hiszpańsku właśnie wody stojące, w miejscowym języku pewnie jakoś analogicznie), zatem formalnie można pewnie to miejsce nazwać zatoką. A klimaty jak na Mazurach – trzciny, łódki, drewniane pomostki, kaczki, wędkarze.
Po drodze podziwiamy dziksze nieco niż w turystycznej części Cullery plaże, góry, wydmy, falochrony, skaliste brzegi, a w drodze powrotnej Cullerę w wydaniu rolniczym, pełną gajów pomarańczowych, pól, łąk i XVI-wiecznych wież obronnych zbudowanych dla obrony przed piratami na rozkaz samego Filipa II, króla Hiszpanii, Portugalii, Sycylii i Neapolu, czyli biorąc pod uwagę połączone imperia kolonialne, w zasadzie większości ówczesnego świata.
Ten wpis jest częścią opisu ekskursji: Cullera 2022. Przeczytaj więcej o tej podróży.
Marek Szczerbak
Z zawodu ekonomista, z zamiłowania fotoamator. Niczym Jan z Czarnolasu, wiecznie rozdarty pomiędzy (czasem zajmującą, czasem jałową) krzątaniną na dworze a pragnieniem, aby zasiąść pod cienistą lipą, z piórem w jednej ręce, a pucharkiem zacnego miodu w drugiej i kontemplować opadające liście.
Zwolennik zasady, że aparat powinien mieścić się w kieszeni, tak aby chciało się go zabierać wszędzie tam, gdzie warto. Coraz bardziej przekonujący się do łączenia tekstu z obrazem jako formy wyrazu artystycznego.
Autor i niedzielny propagator hasła:
W podróżowaniu jeden jest cel: opisać wszystko w ekskursja.pl.