Brama Madery czyli Port Lotniczy im. św. Cristiano Ronaldo
W dzisiejszych czasach dla niemal wszystkich przybyszów przygoda z Maderą rozpoczyna się od wylądowania na położonym na jej wschodnim wybrzeżu międzynarodowym lotnisku. Początkowo nosiło ono imię św. Katarzyny, ale w 2016 r. zmieniło patrona na św. Cristiano Ronaldo czy też, jakby powiedzieli przedstawiciele ginącego już dziś gatunku deklinatorów, Cristiana Ronalda – najsłynniejszego syna wyspy. Jego* międzynarodowy TLS (trzyliterowy skrót) to FCL od Funchal, stolicy wyspy i zarazem autonomicznego regionu Portugalii, choć w rzeczywistości lotnisko oddalone jest od Funchal jakieś 16 km i znajduje się pomiędzy miejscowościami Santa Cruz i Machico.
Lotnisko na Maderze nieraz pojawia się w zestawieniach typu 10 najniebezpieczniejszych lotnisk świata, ale tak naprawdę przynależy najprawdopodobniej dopiero do drugiej dziesiątki w tym zestawieniu. Problem z Maderą i ruchem lotnicznym jest taki, że na tej górzystej i pełnej klifów wulkanicznej wyspie nie ma wystarczająco dużo płaskiej powierzchni, żeby wybudować pas startowy z prawdziwego zdarzenia. Lotnisko otwarto dopiero w 1964 r., a jego początkowo zaledwie 1600-metrowy pas startowy okazał się niewystarczający dla lądującego tu w 1977 r. lecącego z Brukseli z międzylądowaniem w Lizbonie Boeinga 927 portugalskich linii TAP, który przy fatalnej pogodzie wpadł w poślizg i runął ze skały ponad 60 metrów w dół. Zginęły wtedy 131 osoby. To tragiczne zdarzenie przekonało władze, że coś trzeba z tym zrobić.
Początkowo rozważano przeniesienie lotniska na jedyny na Maderze, położony dość wysoko w górach płaskowyż. Pomysł ostatecznie zarzucono, gdyż przez większość dni w roku jest on spowity mgłą. Zdecydowano się na przedłużenie pasa startowego istniejącego lotniska, początkowo o 200 metrów, a następnie, w milenijnym roku 2000, do obecnej długości 2781 m. Ponieważ płaskiego miesca nie było, przedłużenie zbudowano na 180 potężnych betonowych filarach.
Obecnie problemem jest jedynie całkowite odsłonięcie lotniska na ocean od strony wschodniej. Najczęściej to nie problem, bo wiatry wieją tu zwykle z północy. Tak czy inaczej, dopuszczalne jest tylko jedno podejście. Jeśli się nie uda, trzeba lądować na lotnisku zapasowym – w pobliskim Porto Santo, na Wyspach Kanaryjskich, a w skrajnym wypadku w Lizbonie.
*) Mowa oczywiście o skrócie lotniska. TLS słynnego piłkarza to CR7, od inicjałów i numeru koszulki na boisku.