Murale Meksyku: Palacio Nacional (06.2017)
Miasto Meksyk to nie tylko monumentalne gmachy kolonialnej stolicy hiszpańskiego Nowego Świata czy cienie azteckiego Tenochtitlán, ale w dużej mierze także murale – współczesny i świecki następca gotyckich czy renesansowych fresków. Następca zarówno w zakresie techniki, jak i funkcji – edukacyjnej, a często również propagandowej.
Wielkopowierzchniowe fototapety imitujące murale witają przybysza ze Starego Świata już na lotnisku, jeszcze przed kontrolą paszportową. W tym wypadku przekaz jest prosty: México – el país de hermosas playas (Meksyk krajem pięknych plaż).
W Meksyku sztuka muralu swoje apogeum osiągnęła w latach 20. i 30 XX w., a jej najsłynniejszym przedstawicielem jest bez wątpienia Diego Rivera, znany miłośnikom filmów z Salmą Hayek jako gruby i jowialny mąż malarki Fridy Kahlo.
Religijne freski pełniły, jak wiemy, rolę Biblii w obrazkach dla niepiśmiennych najczęściej odbiorców, czasem niezwykle sugestywnej. W pewnym uproszczeniu można stwierdzić, że w przypadku Diega należy zamienić Biblię na Das Kapital, dodać trochę folkloru i wszystko się (mniej, więcej) zgadza.
Naszą przygodę z meksykańskimi muralami zaczniemy od monumentalnego przedsięwzięcia stworzonego w latach 1929-1951 przez Diego Riverę w Palacio Nacional – reprezentacyjnej siedzibie najwyższych władz Meksyku, i to praktycznie od zawsze (to tu swój pałac, na gruzach azteckiego, zbudował konkwistador Hernán Cortés, stąd też tą częścią Ameryki zarządzali hiszpańscy wicekrólowie).
Na trzech ścianach reprezentacyjnej klatki schodowej prowadzącej z głównego dziedzińca na wyższe piętra pałacu znajduje się ni mniej, ni więcej, tylko historia Meksyku w obrazkach. Nosi tytuł Epopeya del pueblo mexicano, czyli Epopeja narodu meksykańskiego (znany jest również wariant Historia de México a través de los siglos – Historia Meksyku poprzez wieki). Składa się z trzech części, kolejno od prawej do lewej:
- México prehispánico – syntetyczna fantazja na temat Meksyku prekolumbijskiego (który to temat zostanie rozwinięty w osobnym cyklu murali, o czym za chwilę);
- De la Conquista a 1930 – począwszy od roboty konkwistadorów, przez działalność Kościoła (dobrą i złą) po kolejne rewolucje i przesilenia niepodległego Meksyku, w tym zbrojne interwencje obce – francuską i amerykańską;
- México de hoy y mañana czyli Meksyk dziś i jutro – z ostrymi podziałami klasowymi i nadzeją na lepsze, komunistyczne jutro.
Klamrą spinającą historię Meksyku są dwa słońca: zachodzące, odwrócone do góry nogami słońce Majów(?) i wschodząca zza pleców Karola Marksa komunistyczna jutrzenka.
Obcując z muralami Diega Rivery (można nawet powiedzieć, jak w przypadku ikon: czytając je), warto zwrócić uwagę na twarze. Jest sporo konkretnych postaci historycznych, inne stanowią symboliczne przedstawienie najróżniejszych typów występujących w historii Meksyku. Swoim zwyczajem Rivera umieszcza też siebie, żonę (w ilustrowalej historii Meksyku udało mi się znaleźć aż dwie Fridy, w tym jedną zawoalowaną), nierzadko kochanki i przyjaciół.
Jak już człowiek nasyci się Epopeją narodu meksykańskiego i nabierze smaka na szkicowo potraktowany tu Meksyk prekolumbijski, może zgłębić temat, spacerując pałacowymi krużgankami i studiując murale poświęcone poszczególnym kulturom indiańskim. Ostatni mural z tego cyklu zatutułowany jest Lądowanie Hiszpanów w Veracruz i, jak się można domyślić, poświęcony jest konkwiście i nowym porządkom społeczno-ekonomicznym wprowadzonym przez najeźdźców.