Monastyr i plaża (08.2017)
W drodze z Sarandy na półwysep Ksamil zatrzymujemy się na zakręcie mniej więcej w połowie drogi, zaraz po tym, jak po naszej lewej stronie ukaże się jezioro Butrinti. Jeśli uda nam się wydostać ze szczelnie wypchanego lokalnymi i międzynarodowymi plażowiczami autobusu, mówimy sobie: „Dobra nasza!”, a następnie drogą pylistą, drogą polną udajemy się na wzgórze, na którym znajduje się prawosławny monastyr. Furta będzie zamknięta, a brata furtiana próżno będzie szukać, ale to nic – rekompensatą za nasz trud będzie piękny widok na Sarandę, na półwysep Ksamil, na wspomniane już jezioro Butrinti, na Korfu, zresztą – długo by wymieniać.
Jest duża szansa, że po odbyciu drogi w górę i w dół naszym jedynym pragnieniem będzie zanurzenie się w chłodnej morskiej wodzie. Tak się szczęśliwie składa, że znajduje się w tym miejscu urocza zatoczka, a na niej urocza plaża. O ile o samej plaży nie można powiedzieć, że jest dzika czy bezludna, o tyle zatoczka jest przyrodniczo najbardziej interesującą, jaką dane mi było poznać podczas tego pobytu w Albanii.