Jardim Botânico da Madeira znajduje się w Funchal, stolicy Madery, na jednym ze wzgórz, jakieś 3 km na południe od centrum miasta. Położenie to sprawia, że poza wszystkim innym, stanowi on dobry punkt widokowy na Funchal.
Ponieważ to Madera, nawet w styczniu ogród botaniczny jest pełen kwiecia i owoców – częściowo endemicznych maderyjskich, a częściowo importowanych z całego świata.
Niemal stała przez cały rok temperatura (nad morzem pomiędzy 15 i 20 stopni) i duża wilgotność sprawiają, że wszytko tu rośnie jak na drożdżach, a maderyjczycy lubują się podobno w tworzeniu ogrodów. Ze względu na strategiczne położenie wyspy, pełniącej przez stulecia rolę niezatapialnego lotniskowca na drodze między Portugalią a jej afrykańskimi i amerykańskimi koloniami, okazji do sprowadzania sadzonek było dużo i miejscowi skwapliwie z nich korzystali.
Miejsce, gdzie obecnie znajduje się ogród botaniczny, było początkowo posiadłością szkockiego hotelarza, niejakiego Williama Reida. Osadnictwo brytyjskie na Maderze ma długą tradycję, choć szczególnie istotna fala Wyspiarzy napłynęła na wyspę w XIX wieku, kiedy poza przemysłem hotelarskim szczególnie interesowali się oni rozwojem spirytusowego.
Ogród podzielony jest na sekcje – gatunków endemicznych, tzw. arboretum (drzewa i krzewy), tzw. sukulentów (czyli wszelkiej maści kaktusów i innych aloesów), tropikalnych drzew owocowych, ziół i roślin ozdobnych, wreszcie palm.
W bonusie dostaje się uformowaną z krzewów kompozycję przypominającą nieco ogrody zamków nad Loarą – podobno regularnie zmienianą, żeby się nie opatrzyła.
Ten wpis jest częścią opisu ekskursji: Madera 2019. Przeczytaj więcej o tej podróży.
Marek Szczerbak
Z zawodu ekonomista, z zamiłowania fotoamator. Niczym Jan z Czarnolasu, wiecznie rozdarty pomiędzy (czasem zajmującą, czasem jałową) krzątaniną na dworze a pragnieniem, aby zasiąść pod cienistą lipą, z piórem w jednej ręce, a pucharkiem zacnego miodu w drugiej i kontemplować opadające liście.
Zwolennik zasady, że aparat powinien mieścić się w kieszeni, tak aby chciało się go zabierać wszędzie tam, gdzie warto. Coraz bardziej przekonujący się do łączenia tekstu z obrazem jako formy wyrazu artystycznego.
Autor i niedzielny propagator hasła:
W podróżowaniu jeden jest cel: opisać wszystko w ekskursja.pl.