Może to tylko moja opinia, ale puszczanie statków w fontannie w parku jawi mi się jako zajęcie bardzo bourgeois. Przypuszczam, że kiedyś dzieci proletariuszy tak się nie bawiły, bo raczej trudno wyobrazić sobie, że swoich w zniszczonych ubrankach i z umorusanymi węglem twarzyczkami spędzają czas w tak nieproduktywny dla rodziny sposób. Wręcz przeciwnie, była to przyjemność zarezerwowana dla dzieci z bogatych, uprzywilejowanych domów i to one właśnie, ze swoimi rodzicami (bądź pod opieką mówiących po francusku guwernantek), oddawały się tej przyjemności w wolnym czasie, którego im przecież nie brakowało.
Tak było kiedyś. Teraz mamy już za sobą kilka rewolucji i generalnie świat się bardzo zmienił. Co prawda nadal nie jest tak, że wszystko jest dostępne dla wszystkich, ale puszczać łódki po stawie w Ogrodzie Luksemburskim w Paryżu może każdy, kto dysponuje już kilkoma euro.
Pozostaje pytanie, co możemy robić w parku, jeśli nie mamy ochoty na przygody po żaglami? Przede wszystkim możemy uprawiać people watching, czyli patrzeć na relaksujących się ludzi. W większości będą to Paryżanie, lub przyjezdni Francuzi, ale i turystów ze wszystkich stron świata też nie brakuje. Wszyscy okupują charakterystyczne zielone metalowe krzesła, które można sobie ustawić tak, by mieć zapewniony widok wedle upodobania. Krzesła można też ustawić pod dowolnie wybranym kątem do padających promieni słonecznych – doskonała sprawa również dla znużonego zwiedzaniem miasta turysty.
Ogród Luksemburski przy sprzyjającej pogodzie jest pełen młodzieży. Położony niedaleko Sorbony i innych paryskich uniwersytetów, jest miejscem, do którego studenci przychodzą i na lunch i przed i po zajęciach. Znając międzynarodowe studenckie obyczaje to bym nawet powiedział, że nawet zamiast zajęć. Wg przewodnika okolica jest również pełna prestiżowych liceów, więc i młodszej młodzieży też nie brakuje.
Dla starszych są tu korty tenisowe, plenerowe szachy i warcaby, no i oczywiście miejsca w których można pograć w boule. Zobaczmy na zdjęciach jak przyjemnie upływa czas w Ogrodzie Luksemburskim.
Grzegorz Sabak
Zawsze chciał dużo podróżować i pojawienie się Google StreetView tego nie zmieniło.
Odważnie wspiera tezę, że im większy i cięższy aparat, tym lepsze produkuje zdjęcia.
Zawsze chętnie rusza w podróż na Route 66 - niezależnie od tego czy akurat biegnie ona przez pustynie Arizony, paryskie bruki czy węgierską pusztę.