Paryskie spacery, po Montmartrze i nie tylko (10.2007)
W naszej kulturze szczególną rewerencją cieszy się instytucja pierwszego razu. Wiadomo, w każdym doświadczeniu pierwszy raz jest tylko jeden, w oczywisty sposób niepowtarzalny. Moja paryska inicjacja została już pokrótce opisana na gościnnych łamach ekskursja.pl. Drugiego razu tak się nie docenia, moim zdaniem niesłusznie. W końcu spojrzenie wciąż jest wówczas jeszcze świeże, niezmącone rutyną i tym stępnieniem zmysłów, które nazywamy zblazowaniem. A dochodzi doświadczenie, które, umiejętnie wykorzystane, pozwala zobaczyć więcej i poczuć głębiej.
Mój drugi raz w Paryżu hasłowo nazwać można grochem z kapustą. W fotoreportażu Czytelnik znajdzie i kamienicę tak pogiętą, że wiedeński Hundertwasser chowa się ze wstydem, i sztandarowe widoczki Sekwany wraz z wieżą Eiffela, i okaleczonych antycznych bogów w ogrodach Tuileries. Najliczniej reprezentowana jest jednak 18. dzielnica Paryża, ze słynną bazyliką Sacré-Cœur, owianym legendą bohemy Montmartrem i znanym każdemu miłośnikowi Hansa Klossa placem Pigalle. W bonusie dorzucam pobliską siedzibę kabaretu Moulin Rouge. Oczywiście nocą.