Predjamski grad (06.2017)
Jeśli już zmienne koleje losu rzucą człowieka w okolice jaskini Postojnej na Słowenii, grzechem byłoby nie odwiedzić pobliskiej miejscowości Predjama, a to z powodu wbudowanego w skalną jaskinię średniowiecznego zamku. W końcu to tylko 9 kilometrów – tyle co z Palenicy nad Morskie Oko, można przejść z buta, a mijane po drodze górskie krajobrazy są nie mniej widowiskowe niż te podhalańskie. Dodatkową atrakcję stanowi bardzo zmienna górska pogoda, jak mawiają Hindusi – kabhi khuši kabhi gham.
Jak już dojdziemy do wsi (w lipcu i sierpniu podobno funkcjonuje też autobus, ale w ostatnich dniach czerwca jeszcze nie), naszym oczom ukazuje się on – czteropiętrowy, przytulony do ponadstumetrowej pionowej skalnej ściany Predjamski grad. Zbudowany w XII w., później rozbudowywany, zintegrowany z systemem jaskiń i naturalnych korytarzy, podobno niezdobywalny (choć nieszczególnie rozpieszczający mieszkańców wygodami).
Bodaj najsłynniejszym lokatorem Predjamskiego gradu był niejaki Erazm, legendarny baron-rozbójnik, taki słoweński Janosik. Za jego czasów (tj. pod koniec XV w.) zamek przez rok oblegali Austriacy i gdyby nie zdrada – nic by z tego nie było, bo przy dostępie do wody i, dzięki systemowi korytarzy, możliwości zaopatrzenia w żywność, obrońcy mogli śmiać się i drwić z oblegających.
Zanim przejdziemy do galerii zdjęć – jeszcze ciekawostka hydrologiczna. Jak pamiętamy z odcinka o jaskini Postojnej, za jej wydrążenie odpowiada rzeka Pivka, dopływ Lublanicy. W przypadku jaskini w Predjamie sprawcą wydrążeń też jest rzeka, która nosi nazwę Lokva. Ciekawostka polega na tym, że Lokva płynie w stronę Adriatyku, podczas gdy Pivka, jak już wspominaliśmy, do Lublanicy, a następnie Lublanica do Sawy, ta z kolei do Dunaju, który swój bieg kończy w Morzu Czarnym. Czyli tak sobie wędrując po słoweńskim Krasie, niepostrzeżenie przechodzimy dział wodny. Niezłe, co?