St. Augustine Alligator Farm ZOO
22 grudnia 2019
Aligatory i krokodyle to nie są zwierzęta, których wygląd zachęca do głaskania i przytulania się. Nawet niewielkie egzemplarze (jak np. słynny forfiter, którego spotkał nasz rodak ze szwagrem) budzą respekt szczerząc ostre, haczykowate zęby i swoim wyglądem przypominając, że kiedyś gady dominowały na Ziemi i sugerując, że nie jest powiedziane, że te czasy nigdy już nie wrócą.
W ZOO, które mieści się w St.Augustine, FL na wyspie o wdzięcznej nazwie Anastasia, możemy oglądać przedstawicieli wielu gatunków tych gadów i przekonać się jak duża jest w rzeczywistości w naturze różnorodność kształtów szczęk, zębów i kolorów łusek, które nam Europejczykom zlewają się w zielone logo francuskiej firmy Lacoste.
Gdy zwiedzaliśmy ZOO, to niebo płakało krokodylimi łzami (jak krokodyl rusza szczęką to płacze – tak już jest skonstruowany). Chociaż z drugiej strony nie jest to ścisły opis i właściwie byłoby powiedzieć że po prostu lało. Z powodu intensywnego deszczu pokaz karmienia aligatorów został skrócony do minimum. Nie było niestety przewidzianego opowiadania o tych zwierzętach – szybko dostały to co było dla nich przeznaczone. Spacerując w strugach deszczu, przemoczeni do suchej nitki czuliśmy z nimi jednak pewną więź, wszak będąc zwierzętami ziemno-wodnymi spędzają większość czasu w wodzie, wystawiając jedynie nad jej powierzchnię oczy i nos. W słońcu tych doznań na pewno byśmy nie mieli.
Maximo i Gomek
Specjalną atrakcją ZOO jest Maximo, największy okaz tego przybytku, mający ok 4.6m długości (czyli to fiftinfiter), ważący ok. 560kg krokodyl z Australii. Pływa sobie w przeszklonym basenie, dzięki czemu można go zobaczyć również jakby spod powierzchni wody.
Poprzednikiem Maximo był Gomek, który był jeszcze większy (ejtinfiter), ale zdechł w 1997 dożywszy 80 lat. Nadal można go oglądać i robi wrażenie, ale już jako owoc pracy taksydermisty – wypchany i zakonserwowany, umieszczony w otoczeniu eksponatów pochodzących z jego miejsca urodzenia, czyli Papui Nowej Gwinei.
Spacerując pomiędzy zbiornikami w których wylegiwały się i krokodyle i aligatory, nie mogliśmy nie wspomnieć jaką rolę odegrały te zwierzęta w naszych ulubionych filmach – ‚Miłość, szmaragd i krokodyl’ i ‚Powrót do Edenu’. Ten drugi to dziś już zapomniany serial australijski – ale śmiało można go nazwać doświadczeniem pokoleniowym z czasów kiedy programy telewizyjne były dwa, a ciekawe seriale były do obejrzenia tylko raz w tygodniu.