W samym centrum Sydney, z widokiem na zatokę i słynny gmach opery znajduje się bardzo przyjemny ogród botaniczny. I to nie zwyczajny, lecz królewski. Otwarty w 1816 r., a więc jeszcze za panowania Jerzego III. Tego od Szaleństwa króla Jerzego. Tego od buntu kolonii amerykańskich.
Ogród otwarty jest po dziś dzień, i to przez cały okrągły rok, zupełnie za darmo. Oprócz roślin, czego byśmy się spodziewali po ogrodzie botanicznym, można w nim podziwiać różne sielankowe figurki, jak również chodzące luzem tudzież pływające w sadzawkach ptaki, w tym tak egzotyczne dla przybysza z dalekiej Polski jak legendarne ibisy.
Nie wiem, czy to ogród rozkoszy ziemskich i niebieskich. Jedno jest pewne – znajduje się na wschód od Edenu. I w ogóle na wschód od prawie wszystkiego na Ziemi.
Ten wpis jest częścią opisu ekskursji: Ekskursja na Antypodach. Przeczytaj więcej o tej podróży.
Marek Szczerbak
Z zawodu ekonomista, z zamiłowania fotoamator. Niczym Jan z Czarnolasu, wiecznie rozdarty pomiędzy (czasem zajmującą, czasem jałową) krzątaniną na dworze a pragnieniem, aby zasiąść pod cienistą lipą, z piórem w jednej ręce, a pucharkiem zacnego miodu w drugiej i kontemplować opadające liście.
Zwolennik zasady, że aparat powinien mieścić się w kieszeni, tak aby chciało się go zabierać wszędzie tam, gdzie warto. Coraz bardziej przekonujący się do łączenia tekstu z obrazem jako formy wyrazu artystycznego.
Autor i niedzielny propagator hasła:
W podróżowaniu jeden jest cel: opisać wszystko w ekskursja.pl.