Nie robiąc szumu jedźmy do Sztumu (08.2016)
Sztum to miasto powiatowe w województwie pomorskim, na drodze z Malborka do Kwidzyna, wciśnięte między jezioro Zajezierskie (zwane też Sztumskim) i Barlewickie. Sądząc z położenia, nie mogło tu nie być zamku krzyżackiego. I rzeczywiście jest. Niegdyś letnia rezydencja Wielkich Mistrzów – w końcu każdemu należy się czasem urlop nad jeziorem.
Początkowy gród pruski rycerze zakonni zdobyli już w 1236 r., ale zamek postał dopiero sto lat później. Jak wiele innych miejsc odwiedzonych podczas tej ekskursji, Sztum do Korony przyłączony został po II pokoju toruńskim, odpadł po I rozbiorze i wrócił dopiero po II wojnie światowej (tyle, że korony już wtedy nie było, nawet na głowie Orła Białego). Od takich miast jak Elbląg czy Frombork różni się tym, że w 1920 r. Sztum objęty został plebiscytem. Wprawdzie mieszkańcy części gmin powiatu opowiedzieli się za Polską, jednak głos sztumskich mieszczan przesądził za pozostaniem w niemieckich Prusach Wschodnich.
Ale wróćmy do współczesności. Zamek nie jest jakiś szczególnie imponujący ani zadbany. W środku nie jest udostępniony do zwiedzania, chociaż w sezonie dziedziniec staje się podobno sceną turniejów rycerskich. Poza obaczeniem zamku warto jeszcze zajrzeć na nowiutkie bulwary nad jez. Barlewickim, powałęsać się po malutkiej starówce z dwoma kościołami – katolickim św. Anny (czynnym) i ewangelickim (zamkniętym), ewentualnie przyjrzeć się życiu wodnego ptactwa – wybór kaczek może nie taki, jak w Parku Moczydło, ale też całkiem przyzwoity.
My jesteśmy tu tylko przejazdem, więc wciągamy rodzinną pizzę na ryneczku i jedziemy dalej. Przez Kwidzyn do Prabut.