Nasza Kalwaria czyli zamek, fort i sanktuarium (10.2022)
Każda szanująca się hiszpańska miejscowość, czyli nawet najmniejsza, bo wszystkie się szanują, może pochwalić się własnym zamkiem. Nie inaczej jest z Cullerą. Tutejszy zamek, położony strategicznie na stoku miejscowego górskiego grzebietu, czy raczej grzbieciku, widoczny jest niemal z każdego miesca w Cullerze, tak części historycznej, jak i nadmorskiej. Zbudowali go Maurowie jeszcze w X wieku, otaczając wianuszkiem fortyfikacji o tak klimatyczych nazwach jak Torre de la Reina Mora czy, bardziej geometryczych, jak Torre Octogonal.
Ścieżka przyrodnicza śladem kolejnych wież nosi wszelkie znamiona górskiego szlaku, skalnego i pustynnego, ze stromymi podejściami, gdzieniegdzie nawet wymagającego skorzystania z pomocnych sznurów (coś jak łańcuchy w Tatrach, tyle że pokryte izolacją).
Dziś w zamku mieści się miejskie Muzeum Historii i Archeologii, a do jego wzbudzającej szacunek bryły przyklejone jest powstałe pod koniec wieku XIX, czyli jak na tutejsze warunki niemal przedwczoraj, neoromańskie sanktuarium patronki Cullery, zwanej la Virgen de la Encarnación, czyli Matki Boskiej Wcielenia.
Na zamek od strony miasta można się dostać, startując z miejscowego ryneczku, przez urokliwą, niegdyś ponoć żydowską dzielnicę Pou, pielgrzymując stromą i zygzakowatą, zamkniętą dla ruchu kołowego uliczką Calvaria, mijając po drodze, zgodnie z nazwą, kolejne stacje Drogi Krzyżowej. My wprawdzie nie nieśliśmy krzyża, ale pchaliśmy dziecięcy wózek. Nie było lekko, ale nie żałujemy.
W tym miejscu pozwolę sobie na dwie dygresje:
1) Mówienie o dzielnicy żydowskiej dowodzi długiej pamięci miejscowej ludności, jako że z Królestwa Aragonii Żydzi zostali wygnani w Roku Pańskim 1391, na sto lat przed analogicznym ruchem Królestwa Kastylii.
2) Z tym zakazem ruchu kołowego też nie do końca, co nam uświadomili niestrudzeni górscy kolarze.
Jak już człowiek dotrze na zamek, popodziwia jego solidne mury, zwiedzi sanktuarium (co bardziej religijni nawet, niczym Jagiełło pod Grunwaldem, wysłuchali mszy, bo akurat przypadał Dzień Pański) warto wyruszyć na prawdziwie górski już szlak na sam grzbiet culleryjskiego grzebietu. Jego pierwszym przystankiem są ruiny fortu na wysokości 210 m n.p.m., dogodny punkt obserwacyjny na całą comarcę (czyli powiat) Ribery.