Zamek w Wiśniczu
Okolica jest taka więcej przepiękna. Uprawne pola, przetykane niewielkim połaciami lasu, rozłożone na widocznych po horyzont pagórkach to widok, który leje serce na miód nam przyzwyczajonym do mazowieckich płaszczyzn. Inna sprawa, że jeżdżenie tu rowerem to trochę inna zabawa niż to, do czego przywykliśmy na Mazowszu i południowym Podlasiu.
Jadąc ciągle się musimy za nim rozglądać. Pojawia się raz z prawej, raz z lewej. Czasem jest widoczny nad nami gdzieś na wzgórzu, a czasem ledwie wystaje spod ziemi. Tak właśnie niezwykle i dynamicznie prezentuje nam się obiekt, któremu poświęcony jest ten wpis: Zamek w Wiśniczu.
Historia
Historia zamku zaczyna się w XIV w. kiedy to Jan Kmita wybudował jego pierwszą wersję jako gniazdo swojej rodziny. Pozostawał w rękach Kmitów do XVI w. a później w ciągu następnych wieków kilkakrotnie zmieniał właścicieli. Należał do Barzów, Stadnickich, później do Lubomirskich.
W pierwszej połowie XVII w. Lubomirscy przebudowali go w stylu barokowym. Jak wiele zamków w Polsce został wyczyszczony ze wszystkiego co cenne przez Szwedów podczas potopu szwedzkiego. Po potopie mocno podupadł.
Później należał jeszcze do Sanguszków, Potockich i Zamojskich. W 1831 wydarzył się pożar, który mocno przyczynił się do dalszej degradacji zamku.
Obecny, bardzo dobry stan zachowania zawdzięcza Polsce Ludowej, która odrestaurowała go po zakończeniu II Wojny Światowej.
I współczesność
Zamek można zwiedzać. Co godzinę ma miejsce wycieczka z przewodnikiem. Konkrety, czyli godziny otwarcia i ceny, zależą od sezonu i najlepiej je sprawdzić przed wizytą na oficjalnej stronie zamku.
My jako że byliśmy w trakcie wycieczki rowerowej, nie mieliśmy czasu, żeby przyłączyć się do oprowadzanej wycieczki. Niestety jest tak, że bez wycieczki nie można wejść również na dziedziniec, żeby zobaczyć kolumnady, przez które zamek w Wiśniczu nazywany jest Małym Wawelem.