Atlantis znaczy Atlantyda
Ery mają to do siebie, że się kończą. Pożegnaliśmy już czasy: żaglowców, parowców, parowozów i prasy drukowanej. Miejmy nadzieję że niedługo pożegnamy już całkowicie erę tzw. telewizji linearnej. O ile okresu panowania żaglowców na morzach nikt z nas oczywiście pamiętać nie może, to większość z nas pamięta czasy, gdy na trasie Ziemia – orbita królowały kosmiczne wahadłowce. Ich era trwała od 1981 do 2011 roku, a jeden z nich jest głównym bohaterem tego wpisu.
Space Transportation System (STS)
Rozpoczęty na początku lat 70-tych program NASA pod nazwą System Transportu Kosmicznego (ang. Space Transportation System – STS) miał za zadanie zapewnić USA możliwość wynoszenia na orbitę misji załogowych i transportu ładunków. Zakładano możliwość wielokrotnego używania orbitera, który miał być wynoszony za pomocą silników rakietowych i powracać na ziemię jak samolot (czyli potrzebuje skrzydeł, podwozia i nawet własnego napędu). Orbiter, czyli znany ze zdjęć ‘samolocik’ (jego długość to połowa jumbo-jeta, a rozpiętość skrzydeł to pewnie jakaś jedna czwarta), ‘kursował’ między Ziemią, a orbitą, stąd nazwy: prom kosmiczny i wahadłowiec.
Bez wątpienia, promy kosmiczne były użyteczne, wynosiły na orbitę satelity i materiały do budowy stacji kosmicznej ISS. Na ich pokładzie, na orbicie przeprowadzono wiele eksperymentów naukowych. Dzięki nim była możliwa m.in. naprawa teleskopu Hubble’a. A jeśli ktoś śledzi na bieżąco wiadomości z zakresu badań kosmosu, to słyszał o niedawnym odkryciu magnetara J1818.0-1607. Dokładniejsze badania tej gwiazdy wykonywane były za pomocą radioteleskopu Chandra, wyniesionego na orbitę nie inaczej jak przez prom Columbia w 1993 roku.
My tu w Europie wiemy, że eksploracja kosmosu to nie tylko USA i NASA, więc warto też wspomnieć, że i po naszej stronie lustra realizowany był program budowy i eksploatacji wahadłowców Buran. Program rozpadł się wraz ze Związkiem Radzieckim, ale warto wiedzieć, że po zamknięciu programu STS, USA musiały przez prawię dekadę korzystać z rosyjskich rakiet w celu wymiany załóg i zaopatrzenia stacji kosmicznej ISS. To się nazywa chichot techniki i ekonomii.
W ramach amerykańskiego programu STS, w kosmosie operowało pięć egzemplarzy promów kosmicznych: Columbia, Challenger, Discovery (najwięcej misji – 39), Atlantis i Endeavour. Challenger i Columbia uległy zniszczeniu w katastrofach w 1986 i 2003 r. Co się stało z pozostałymi? Ano spędzają zasłużoną emeryturę w najważniejszych amerykańskich centrach nauki i techniki. Będąc na Florydzie odwiedziliśmy jeden z nich w Centrum Kosmicznym imienia JFK.
Atlantis czyli Atlantyda
Jest takie ikoniczne zdjęcie, które staje mi przed oczyma, gdy myślę o promach kosmicznych. Na tle czarnego nieba, czasem z widocznym fragmentem Błękitnej Planety, kosmonauta, cały na biało, operuje przy otwartych drzwiach ładowni orbitującego promu kosmicznego. Przypuszczam, że twórcy wystawy dokładnie taki obraz mieli na myśli przygotowując pawilon poświęcony promowi kosmicznemu Atlantis.
Atlantis odbył 33 misje w latach 1985-2011. Do wykonanych przez niego zadań należą: dowożenie załóg na stację MIR i materiałów do budowy stacji ISS, praca na rzecz Departamentu Obrony USA, oraz wyniesienie na orbitę dwóch sond kosmicznych: Galileo i Magellana. Nazwany został na pamiątkę po statku oceanicznym, który w latach 1930-1966 był statkiem badawczym, za pomocą którego wykonywano między innymi mapy dna morskiego (stąd zapewne Atlantyda).
Wracając do ekspozycji, Atlantis ma otwartą ładownię, jest jakby zawieszony w przestrzeni i lekko pochylony, co daje wrażenie ruchu. Naprawdę nie trzeba mieć nie wiadomo jakiej wyobraźni żeby poczuć się, jakbyśmy uczestniczyli w misji kosmicznej. Ja miałem gęsią skórkę.
Oprócz możliwości obejrzenia promu z każdej strony na wystawie znajdziemy tablice informacyjne dotyczące programu STS i samego wahadłowca. Jak dla mnie świetna wystawa, trochę mi przypomniała ekspozycję statku Waza, którą kiedyś widziałem w Sztokholmie i wrażenia podobne, chociaż na Atlantisa nie można wejść.
Co po STS?
USA nie chciało na zawsze pozostać zależne od Rosji, jeśli chodzi o wysyłanie załóg na międzynarodową stację kosmiczną ISS, dlatego uruchomiło kolejny program tym razem pod nazwą Commercial Crew Program (CCP). W ramach tego programu NASA wykupiła w prywatnych firmach projekty, których celem jest wybudowanie statków kosmicznych mogących wynosić ludzi i materiały na orbitę. Projekty są dość zaawansowane, a na dzień dzisiejszy ‘prowadzi’ firma Elona Muska (SpaceX), w której pojeździe Crew Dragon już pierwsi astronauci byli z sukcesem na IIS wysłani.
Zainteresowanie człowieka kosmosem nie maleje, wręcz przeciwnie. Do USA i Rosji dołączają Chiny i Indie. Koncepcja wahadłowców ostatnio jest w odwrocie, ale nie została całkowicie porzucona. Sierra Nevada Corporation, jedna z firm pracujących w ramach CPP, buduje statek DreamChaser, który jest niczym innym niż promem kosmicznym właśnie. Kto wie, czy wkrótce promy kosmiczne (co najmniej jeden) nie powrócą w przestworza.