Wakacje czasów zarazy to dobra okazja, aby wybrać się w góry, najlepiej do parku narodowego, ale takiego niezbyt licznie odwiedzanego przez innych ludzi (co z miejsca wyeliminowało Tatry, Bieszczady i Karkonosze), a jednocześnie jak najbardziej atrakcyjnego widokowo. Nasz wybór padł na Babiogórski Park Narodowy w Beskidzie Żywieckim, znajdujący się w powiecie suskim i nowotarskim i obejmujący, jak sama nazwa wskazuje, masyw Babiej Góry. Daje on okazję powtórzyć sobie naocznie wszytkie znane z geografii piętra rośliności górskiej: od regla dolnego, przez górny, kosodrzewinę, po alpejskie łąki i skaliste turnie.
Dobrą bazą wypadową do pieszych wędrówek po górach jest Zawoja, zwana niekiedy (nie wiem, czy to jeszcze aktualne) najdłuższą wsią Polski. Na najwyższy szczyt, zwany Babią Górą lub Diablakiem (1725 m n.p.m.), można dostać się na kilka sposobów, my wypróbowaliśmy dwa z nich. Pierwszy wiedzie z Zawoi żółtym szlakiem do (jedynego w Parku) schroniska PTTK Markowe Szczawiny, następnie szlakiem czerwonym do przełęczy Brona i następnie już grzbietem w kierunku wschodnim na Diablaka. W drodze powrotnej polecam jeszcze zahaczyć o Małą Babią Górę (1517 m n.p.m.), zwaną też Cylem, z bardzo przyjemnym widokiem na słowacką stronę. Drugi, krótszy, wyrusza z drugiej strony, z przełęczy Krowiarki, poruszamy się zatem ze wschodu na zachód, zaliczając po drodze pomniejsze szczyty, takie jak Sokolica (1367 m n.p.m.), Kępa (1521 m n.p.m.) i, za przeproszeniem, Gówniak (1617 m n.p.m.).
W pogodny dzień z Babiej Góry (nie tylko z samego Diablaka) widać Tatry. Nam trafiło się zarówno niemal bezchmurne niebo, jak i, innego dnia, znane z Madery klimaty wychodzenia ponad chmury, zaścielające góry i doliny białą kołderką. Poza głównym masywem warto też pozdeptywać inne ścieżki, ot choćby będącym częścią Głównego Szlaku Beskidzkiego szlakiem czerwonym wejść na Mędralową (1169 m n.p.m.), zahaczając po drodze o słowacki biegun północny (tj. najdalej wysunięty na północ punkt Słowacji) czy też pofatygować się na Sulową Cyrhlę (904 m n.p.m). My w bonusie do tradycyjnej galerii zdjęć dorzucamy jeszcze kilka fotek z pagórków wokół Makowa Podhalańskigo.
Marek Szczerbak
Z zawodu ekonomista, z zamiłowania fotoamator. Niczym Jan z Czarnolasu, wiecznie rozdarty pomiędzy (czasem zajmującą, czasem jałową) krzątaniną na dworze a pragnieniem, aby zasiąść pod cienistą lipą, z piórem w jednej ręce, a pucharkiem zacnego miodu w drugiej i kontemplować opadające liście.
Zwolennik zasady, że aparat powinien mieścić się w kieszeni, tak aby chciało się go zabierać wszędzie tam, gdzie warto. Coraz bardziej przekonujący się do łączenia tekstu z obrazem jako formy wyrazu artystycznego.
Autor i niedzielny propagator hasła:
W podróżowaniu jeden jest cel: opisać wszystko w ekskursja.pl.