Na zakończenie wakacji wspominamy pierwszą połowę sierpnia, spędzoną w tym jednym, jedynym miejscu na naszym polskim Wybrzeżu, ba, jedynym spośród wszystkich wybrzeż wszechświatowego rimlandu, w które wracamy najczęściej. Mowa rzecz jasna o Dębkach, położonej na Pomorzu Gdańskim między Białogórą a Karwią nadpiaśnieńskiej perle Bałtyku, ubogiej w beton i stragany, a bogatej w leśno-wydmową przyrodę, ale i historię – wszak to tu właśnie w 1919 r. wbity został wersalski Słupek Graniczny Numer Jeden.
My tradycyjnie upodobaliśmy sobie dzikszą, bliższą natury część zapiaśnieńską, czyli niby tę poniemiecką, choć w gruncie rzeczy równie słowiańską, pamiętającą pewnie jeszcze czasy Bolesławów, jak Wolin czy Chociebóż. W tym roku do atrakcji tradycyjnych, takich jak zanurzenie w kojącej toni Bałtyku czy konstrukcja zamków na piasku, doszło kilka bonusów, w tym burza piaskowa, spacerujące po plaży konie czy spadajace do morza perseidy.
Marek Szczerbak
Z zawodu ekonomista, z zamiłowania fotoamator. Niczym Jan z Czarnolasu, wiecznie rozdarty pomiędzy (czasem zajmującą, czasem jałową) krzątaniną na dworze a pragnieniem, aby zasiąść pod cienistą lipą, z piórem w jednej ręce, a pucharkiem zacnego miodu w drugiej i kontemplować opadające liście.
Zwolennik zasady, że aparat powinien mieścić się w kieszeni, tak aby chciało się go zabierać wszędzie tam, gdzie warto. Coraz bardziej przekonujący się do łączenia tekstu z obrazem jako formy wyrazu artystycznego.
Autor i niedzielny propagator hasła:
W podróżowaniu jeden jest cel: opisać wszystko w ekskursja.pl.