Taką mamy już rodzinną tradycję, że gdy nasz syn kończy dwa lata, a zanim ukończy trzy, rzucamy wszysko i jedziemy w Pieniny. Poprzednia wyprawa miała miejsce w maju roku 2010. Na kolejną przyszło nam czekać do czerwca roku 2024.
Również tradycyjnie za bazę wypadową naszych górskich wędrówek obieramy Krościenko nad Dunajcem. Obecnie wieś, a od połowy XIV w. aż do lat 30. ubiegłego wieku miasto na szlaku królewskim z Krakowa do Budy (od pewnego momentu do Budapesztu).
Wtedy było wyjątkowo mgliście i dżdżyście, na tyle że Dunajec w Krościenku wylał, podobnie zresztą jak i Wisła w Warszawie, naddunajskie bulwary były zalane, a woda niemal ocierała się od dołu o most. Tym razem przeciwnie – raczej sucho i słonecznie. Można było skorzystać z okolicznych, przyrodniczych głównie atrakcji, o czym opowiemy sobie w kolejnych odcinkach. A potem wrócić do Krościenka i odpocząć w równie malowniczych okolicznościach przyrody.
Ten wpis jest częścią opisu ekskursji: Powrót w Pieniny. Przeczytaj więcej o tej podróży.
Marek Szczerbak
Z zawodu ekonomista, z zamiłowania fotoamator. Niczym Jan z Czarnolasu, wiecznie rozdarty pomiędzy (czasem zajmującą, czasem jałową) krzątaniną na dworze a pragnieniem, aby zasiąść pod cienistą lipą, z piórem w jednej ręce, a pucharkiem zacnego miodu w drugiej i kontemplować opadające liście.
Zwolennik zasady, że aparat powinien mieścić się w kieszeni, tak aby chciało się go zabierać wszędzie tam, gdzie warto. Coraz bardziej przekonujący się do łączenia tekstu z obrazem jako formy wyrazu artystycznego.
Autor i niedzielny propagator hasła:
W podróżowaniu jeden jest cel: opisać wszystko w ekskursja.pl.