Na zachodnich rubieżach niezbyt Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego gdzieś w X wieku zaczęło wokół luksemburskiej skały powstawać niewielkie początkowo, potem nieco większe hrabstwo. Jego władcy po pewnym czasie dotarli na sam szczyt średniowiecznej Europy – hrabia Henryk Luksemburski został na początku XIV w. królem rzymskim i cesarzem niemieckim, jego następcy sięgali też po korony Czech i Węgier.
Kiedy ród Luksemburgów wymarł, ich rodowe państewko przechodziło z rąk do rąk, aż dostało się pod panowanie Habsburgów. Po drodze miały miejsce kolejne rozbiory, zmniejszające jego terytorium. Najpierw w XVII w. południową częścią wtedy już księstwa poczęstowała się Francja (I rozbiór). Za Napoleona całość została zresztą do Francji przyłączona. Kongres wiedeński przyniósł Wielkiemu Księstwu trójpak: formalną niezależność, II rozbiór – przyłączenie ziem północno-wschodnich do Prus i unię personalną ze Zjednoczonym Królestwem Niderlandów. Potem był jeszcze III rozbiór na rzecz nowo utworzonej Belgii. Luksemburg pełną niepodległość zyskał w 1867 roku , a w 1890 roku skończyła się unia personalna z Holandią.
Dziś Wielkie Księstwo Luksemburga to najbogatsze państwo Unii Europejskiej i znane centrum finansowe. Jego nosząca tę samą nazwę co kraj stolica jest też siedzibą części unijnej biurokracji. To właśnie stąd chłoszcze nas bezlitośnie lub, jak kto woli, wyznacza standardy praworządności słynny TSUE.
Ale to nie unijne biurowce ze szkła i stali są w Luksemburgu najciekawsze. Zdecydowanie bardziej godne uwagi jest jego stare miasto – za sprawą unikalnego położenia. Już wspominaliśmy, że na skale, ale to nie wszystko. Z trzech stron dostępu do historycznego miasta bronią głęboko wyżłobione doliny rzeki Alzette i jej dopływu Péitrusse. Czyli w przekroju najpierw jest góra, potem dół, a potem kolejna góra. Całości dopełniają zachowane w dużej mierze mury obronne. Nic dziwnego, że starówka Luksemburga wpisana została na listę UNESCO – właśnie za harmonijne połączenie walorów architektonicznych z przyrodniczymi.
W przestrzeni publicznej dominuje język francuski, chociaż słyszalny jest też gdzieniegdzie miejscowy język luksemburski.
Co ciekawe, od niedawna cały transport publiczny w Luksemburgu jest zupełnie darmowy. Czy, jakby powiedział ekonomista, bezpłatny, jako że ostatecznie ktoś zawsze ponosi koszt – w tym wypadku luksemburski podatnik, ale kto bogatemu zabroni. Tak czy inaczej warto skorzystać.
Galeria jest, mimo jak zawsze ostrej selekcji, dość obszerna. Zapraszam do jej smakowania.
Marek Szczerbak
Z zawodu ekonomista, z zamiłowania fotoamator. Niczym Jan z Czarnolasu, wiecznie rozdarty pomiędzy (czasem zajmującą, czasem jałową) krzątaniną na dworze a pragnieniem, aby zasiąść pod cienistą lipą, z piórem w jednej ręce, a pucharkiem zacnego miodu w drugiej i kontemplować opadające liście.
Zwolennik zasady, że aparat powinien mieścić się w kieszeni, tak aby chciało się go zabierać wszędzie tam, gdzie warto. Coraz bardziej przekonujący się do łączenia tekstu z obrazem jako formy wyrazu artystycznego.
Autor i niedzielny propagator hasła:
W podróżowaniu jeden jest cel: opisać wszystko w ekskursja.pl.