Down Under odc. 1: Witajcie w Melbourne! (04.2018)
Terra Australis Incognita
Stało się! Zadomowiwszy się na dobre w Europie i Ameryce Północnej, po kilku nieśmiałych (jak dotąd) epizodach afrykańskich i azjatyckich, wreszcie epickiej (choć jak do tej pory nie w pełni opisanej) przygodzie z Ameryką Południową, ekskursja.pl dotarła do Australii – ostatniego z sześciu zamieszkałych kontynentów naszej planety.
O Terra Australis Incognita już od starożytności rozpisywali się filozofowie i podróżnicy, a kartografowie umieszczali na mapach świata na długo przed jej odkryciem – panowało przekonanie, że musi istnieć i stanowić przeciwwagę dla masywnych lądów półkuli północnej. Czy dotarli tam żeglarze portugalscy lub hiszpańscy w okresie świetności ich zamorskich imperiów – tego nie wiemy. Z całą pewnością na początku XVII w. od północy do Australii zaczęli się zapuszczać Holendrzy, a w XVIII w. nowym lądem zainteresowali się Anglicy, których królowa do dziś jest głową państwa w Związku Australijskim. I tak w długiej sztafecie pokoleń docieramy do roku 2018, kiedy to nogę na ziemi australijskiej postawiła redakcja eskursja.pl. A nawet dwie – nogi, nie redakcje.
Czy Australia jest największą wyspą świata czy jego najmniejszym kontynentem – można się spierać. Bezdyskusyjne jest to, że obszar tej wielkości (jakieś 25 razy większej niż Polska) zamieszkuje zaledwie 2/3 tyle ludzi, co u nas w kraju. Ale tak Melbourne, od którego zaczniemy naszą opowieść, jak i nieco większe od niego Sydney są, lekko licząc, jakieś 2,5 raza większe od Warszawy. Ile by to było w mmazach – aż strach pomyśleć.
Życie jak w Melbourne
Melbourne jest siedzibą władz stanu Wiktoria, a w latach 1901-1927 było również stolicą całej Australii. W XIX w. wygodnie urządzali się tu ludzie, którzy dorobili się majątków na australijskiej gorączce złota. Dzisiaj dobre życie nieco się zdemokratyzowało, o czym świadczy obecność miasta w czołówce (często wręcz na pierwszym miejscu) światowych rankingów jakości życia. Do Melbourne ludzie walą drzwiami i oknami nie tylko z całej Australii, ale i dużej części Azji. W ciągu dekady liczba ludności spuchła o ponad milion – do obecnego 4,5 miliona, tak że teraz wszyscy narzekają na ceny nieruchomości i nienadążającą infrastrukturę. Narzekają, ale wciąż przyjeżdżają.
Sporo można powiedzieć o długiej tradycji rywalizacji Melbourne z konkurencyjną metropolią na z grubsza tym samym południowo-wschodnim wybrzeżu Australii, czyli Sydney. Jest sporo podobieństw, są też istotne różnice. Jeśli Sydney to taki australijski Nowy Jork – zabiegany, z bardziej zwartą zabudową i licznymi atrakcjami turystycznymi, to Melbourne jest australijską Kalifornią – w szortach, kwiecistej koszuli, z deską surfingową pod pachą. Rozległe, nieszczególnie atrakcyjne turystycznie, ale przyjemne do życia.
W Melbourne zabawiliśmy od świtu do zmierzchu. Zapraszam na fotograficzną relację z tego krótkiego pobytu.