Montana de Tinaguache czyli mój pierwszy raz na wulkanie (02.2014)
Wulkan na miarę naszych możliwości
Nazywa się Montaña de Tinaguache i wznosi się niemalże na skraju Costa Teguise. Kusi swoją obecnością. Nie prowadzi nań żaden szlak, ale wydaje się być na wyciągnięcie ręki, czy raczej buta.
Pewnego lutowego poranka, kiedy wiatr był za silny na plażowanie, postanowiliśmy spróbować. Dało się wejść, chociaż wiatr okazał się nie być sprzymierzeńcem, zwłaszcza na ostatnim podejściu na sam pumeksowy i stosunkowo stromy szczyt, kiedy nic już przed nim nie osłaniało. Raczej wyzwaniem. W drodze powrotnej odkryliśmy, że wchodzenie było zdecydowanie łatwiejszą częścią wyprawy. Ale na duchu podtrzymywała nas świadomość, że za rok o tej porze będziemy się z tego śmiać.
Dwa dni później wróciliśmy, tym razem po to, aby nasz wulkan obejść, zobaczyć co jest z drugiej strony i urządzić sobie krótki piknik na kraterze, pośród nieśmiało porastającego go ziela.