Pierwszy dzień zimy w Tatrach (12.2019)
Wiadomo, że jeśli w dzisiejszych ocieplających się czasach gdziekolwiek w Polsce szukać tradycyjnych Białych Świąt Bożego Narodzenia, to tylko w górach, najlepiej tych jedynych wysokich, które mamy, czyli w Tatrach.
Ale gwarancji nie ma i tu. Niniejsze foto-story jest zapisem ostatniego dnia astronomicznej jesieni i pierwszego dnia astronomicznej zimy. Najkrótszym dniom 2019 roku towarzyszyła stabilna, słoneczna pogoda z komfortową, dodatnią, choć niezbyt wysoką temperaturą. Jednym słowiem – przedwiośnie. Nieco dziwnie było oglądać skąpany w słońcu, bezlistny i golusieńki regiel dolny. Śnieg też było widać, ale raczej reliktowy i jedynie na najwyższych tatrzańskich graniach.
Ostatniego dnia jesieni wstaliśmy sporo przed świtem, tak aby ze środkowoeuropejskich nizin jeszcze przed południem zjechać do zimowej stolicy Polski i móc już w górach skorzystać z krótkiego zimowego dnia. Zrobiliśmy sobie spacer do Kuźnic (kolejka do kolejki była wprawdzie niewielka, ale my spragnieni byliśmy pieszej wędrówki), a następnie Drogą Brata Alberta doszliśmy do klasztoru sióstr albertynek i dla zachowania parytetu, do położonego na pobliskim wzniesieniu klasztoru braci albertynów.
Pierwszego dnia zimy, korzystając z dobrych warunków na szlaku, wybraliśmy się na Nosal (1206 m n.p.m.), aby już z góry podziwiać góry. Czas mieliśmy dobry, a więc niczym Trzej Królowie, inną drogą udaliśmy się do domu – przez Nosalową Przełęcz, Halę Olczyską, Dolinę Olczyską i Jaszczurówkę.
Drugi dzień zimy przywitał nas scenerią zupełnie już odmienną. Ale o tem potem.