Kresem tej drogi jest kwatera na Powązkach (05.2016)
Proszę nie myśleć, że wpis ten powstał w wyniku zadumy nad przemijaniem, czy też aby pochwalić się prestiżowym miejscem wiecznego spoczynku. Nic z tych rzeczy. Nie jest to opowieść o jesieni, a przeciwnie – o wiośnie. Dwoje ludzi, cztery kółka, dwie pary pedałów i wspólna droga przez puszczę. Puszczę Kampinoską. Tytułowe Powązki to wieś pod lasem w gminie Leszno (pow. warszawski zachodni). A kwatera jest agroturystyczna.
A po drodze? Drzewa, piach, korzenie, miejscami bagna. Górki i pagórki, a w jednym miejscu najprawdziwsze Karpaty. Wiosna rozkwita na drzewach, krzewach i leśnym runie. Ptaki śpiewają, łosie gdzieś się chowają. Powstańcy styczniowi spoczywają. Las porasta średniowieczną osadę obronną i powoli anektuje bunkry z ostatniej wojny. Słońce śmiało prześwieca przez wiosenne listowie. Mijamy innych rowerzystów, ponumerowanych biegaczy, spacerowiczów, fotoamatorów. Ludzi nie za mało, ale i nie za dużo.
Droga tam (ok. 50 km) wiedzie przez sam środek parku narodowego, niemal wyłącznie szlakami pieszymi. A to z prostego powodu, że główny (zielony) szlak rowerowy poprowadzony jest obrzeżami dookoła Kampinoskiego Parku Narodowego, a innych (poza łącznikowym żółtym przecinającym KPN z północy na południe) prawie nie ma. Szlak rowerowy, a dokładniej jego południowy odcinek, posłuży nam w drodze powrotnej (ok. 45 km), w której pomników przyrody będzie mniej, a kultury materialnej – więcej.
A oto i galeria widoków z siodełka: