Putrajaya – stolica całkiem nowa (05.2025)
Stolica Malezji? Kuala Lumpur. Ale czy aby na pewno?
Nie do końca. Okazuje się, że Malezja na przełomie tysiącleci, po raptem 40 latach od powstania jako niepodległy kraj, sprawiła sobie zupełnie nową, od podstaw wybudowaną stolicę administracyjną – Putrajayę. W warunkach, dodajmy, demokracji. Pełną zieleni, wolną od korków, w 80% zamieszkałą przez urzędników. Tak się złożyło, że liczbą ludności zbliżoną obecnie do pierwszej stolicy Polski, Gniezna, aczkolwiek dodać należy, że Putrajaya nie powiedziała jeszcze zapewne ostatniego słowa.
Putra to nazwisko pierwszego premiera Malezji, ale słowo to po malajsku znaczy również książę. Jaya to doskonałość. Myślę, że sama idea, jak również rozmach realizacyjny dobrze świadczą o aspiracjach młodego malezyjskiego państwa, jeżeli chodzi o model i tempo rozwoju gospodarczego porównywanego czasem przez znawców tematu do Polski. I stanowić mogą okazję do refleksji dla czytelników w kraju naszym nad Wisłą.
Ma Putrajaya siedzibę premiera i jego rezydencję, urzędy i ministerstwa, dwa olbrzymie meczety, sztuczne jezioro, mnóstwo mostów, zielone wzgórza, ścieżki dla biegaczy i pałac sułtana, który zgodził się odsprzedać kawałek swojego stanu pod nowe terytorium federalne. Ma autostradę i szybką kolej łączące miasto z Kuala Lumpur i malezyjskim CPK. Parlament póki co został w starej stolicy, ośmiomilionowym mieście-molochu.
A my wsiadamy w łódkę i korzystamy z możliwości odbycia tej pouczającej wizyty studyjnej. Z osadzoną w naszej tysiącletniej historii dojmującą świadomością, że Polska albo będzie wielka, albo nie będzie jej wcale.