Teleferico na Monte Calamorro (05.2013)
Góry nad morzem?
Jestem przyzwyczajony, że wyjazd wakacyjny może być w jedną stronę w góry lub też w przeciwną – nad morze. Góry nad morzem wydają się być, jak to mawiają starzy warszawiacy, tzw. nabieraniem gości. A jednak. Na Costa del Sol można mieć dwa w jednym, niczym przysłowiowy szampon z kondiszynalem.
Uwaga: Puryści językowi stosują wymiennie słowo „odżywka”.
I jeszcze mała dygresja – muszę przyznać, że nie znam żadnego przysłowia o szamponie z odżywką.
Ale ad rem. Na hiszpańskim Costa del Sol są i morze (na co wskazuje słowo „costa”, czyli wybrzeże), i góry (nic w nazwie bezpośrednio na to nie wskazuje). W ogóle dużą część powierzchni Hiszpanii zajmują góry.
Na Costa del Sol, jak już wspominałem we wpisie o Benalmadenie, jeździ się głównie poleniuchować nad morzem, ewentualnie basenem. Można też pograć w golfa, o czym mogłem wspominać we wpisie o Marbelli, ale to też takie ekskluzywne lenistwo, bo między dołkami jeździ się meleksem. Więc jeśli góry dla leniuchów z całej Europy, to obowiązkowo kolejką.
Teleferico – w górę, bracia, w górę
I Teleferico jest właśnie taką kolejką na górę zwaną Monte Calamorro. Startuje ze środkowej Benalmadeny czyli Arroyo de la Miel, dowozi elegancko niemal na sam szczyt. Na górze jest restauracja i kilka ciekawych ścieżek przyrodniczych, pozwalających na zorientowanie się, jak wygląda góra na górze i na podziwianie widoków w dół, w tym całkiem przyzwoitego widoku na spory kawałek wybrzeża. Dobrze widać m.in. port w Maladze.
Zdecydowana większość wjeżdżających grzecznie zjeżdża z powrotem, ale jakby ktoś chciał zejść, to też jest taka możliwość. Gorąco polecam jej wybranie dla ładnych, trochę dzikich widoków, którymi można się rozkoszować praktycznie w samotności, co pogłębia jeszcze wrażenie dzikości. Turysta przyzwyczajony do chodzenia po górach w Polsce może być zdziwiony, że oznakowania szlaków są dość oszczędne (tylko na rozstajach dróg, a i to nie zawsze).
Ale dość słów, pora na obrazy: